O mnie
Czy doktorat był „marzeniem życia” Księdza, czy też
myśl pojawiła się później, a może w konsekwencji przeżytych zdarzeń?
Na wstępie dam krótkie wprowadzenie. W 1967 r.
ukończyłem Wyższe Seminarium Duchowne w Pelplinie. W tych czasach po skończeniu
seminarium nie otrzymywaliśmy żadnego stopnia naukowego. Chcąc uzyskać stopień
magistra, trzeba było ukończyć dodatkowe studia teologiczne na ATK lub KUL-u.
W 1976 r. zostałem przeniesiony do parafii Matki
Boskiej Zwycięskiej w Toruniu i wtedy poważnie pomyślałem o studiach na
Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Taka myśl zrodziła się dzięki
życzliwości i zgodzie na moje studia ks. prałata Stanisława Kardasza,
proboszcza tej parafii. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem o doktoracie i dlatego
ATK starałem się ukończyć z oceną przynajmniej dobrą, był to bowiem warunek
realizacji moich marzeń. Wkrótce zostałem proboszczem w Toruniu – Kaszczorku,
następnie w parafii św. Mikołaja w Bydgoszczy. Nowe zadania skłoniły mnie do
skoncentrowania się na duszpasterstwie i licznych remontach. Plany i marzenia
musiały zostać odłożone. Dopiero tu, w Fordonie, po zakończeniu najpilniejszych
remontów, zacząłem rozglądać się za nowymi wyzwaniami i zadaniami. Wtedy
pojawiła się wola zrealizowania dawnych marzeń.
Czy był to ogromny wysiłek – bibliografia, język
łaciński, zbieranie materiału, analizy, a także podróże do Lublina i Warszawy?
Nie było to proste ani łatwe. Praca była oparta na
ekshortacjach z Homilii na Ewangelie Grzegorza Wielkiego. Tych
ekshortacji, inaczej mówiąc: apeli czy wezwań skierowanych do wiernych, było
761. Trzeba było je wyszukać, każdą wypisać na oddzielnej kartce, następnie wyszukać
odpowiedni tekst łaciński. Kolejny etap to analiza poszczególnych ekshortacji i
wpisanie hasła każdej z nich, następnie grupowanie ekshortacji, później szereg
konsultacji, a w końcu tworzenie planu. Dopiero wtedy można było rozpocząć
pisanie pracy.
Czy zdarzyło się Księdzu usłyszeć: „Po co ci to
wszystko, tyle wyrzeczeń, czasu, mrówczej pracy...”?
Nie usłyszałem takich słów, bo przez pierwsze dwa lata
nikomu nic o studiach nie mówiłem. W następnych latach wtajemniczeni byli tylko
nieliczni przyjaciele. Z ich strony spotkałem się z życzliwością i dopingiem.
Osobiście nie miałem poważnych wahań ani wątpliwości.
Czy w pracy nad rozprawą towarzyszyła Księdzu
atmosfera serdeczności, a może inna?
Na KUL-u spotkałem się z atmosferą wielkiej
życzliwości i uznania za konsekwentne zmierzanie do celu. W Fordonie
towarzyszyła mi życzliwość ze strony wtajemniczonych.
Jak Ksiądz pracuje: mrówczo jak benedyktyn, czy
zrywami od złotej myśli do następnej?
W czasie studiów doktoranckich trzeba było zdać wiele
przedmiotów:
· pedagogika
specjalna,
· teologia
małżeństwa i rodziny,
· psychologia
rozwojowa,
· parafia
wspólnotą wspólnot,
· wychowanie
dorosłych,
· wychowanie
religijne w rodzinie,
· psychologia
małżeństwa i rodziny,
· analiza
transakcyjna,
· przemiany
kulturowe w rodzinie,
· obecność
Kościoła w świecie współczesnym,
· wiedza
o mediach,
· teologia
pastoralna szczegółowa,
· medycyna
pastoralna,
· wybrane
zagadnienia z psychologii małżeństwa,
· funkcja
charytatywna Kościoła, historia działalności charytatywnej.
Dodatkowo, po drugim roku, był komisyjny egzamin licencjacki z 40 tez.
Po zaliczeniu wszystkich powyższych przedmiotów, po
czterech latach, zdawałem egzaminy:
· z
filozofii,
· z
języka niemieckiego,
· a na koniec był komisyjny egzamin doktorski z 15 szerokich
tez.
Chcąc sprostać temu zadaniu, przyjąłem prostą, ale
wymagającą wiele pracy i czasu, metodę: każdy przedmiot streszczałem w
komputerze. Dzięki temu łatwiej było mi zapamiętać i powtórzyć dane treści. W
końcu, 24 stycznia br., miałem obronę doktoratu, a 30 maja br. była promocja
doktorska i wręczenie dyplomu.
Dlaczego praca akurat nad Grzegorzem Wielkim? Kim byli
inspiratorzy tego tematu?
Ks. prof. R. Kamiński, mój promotor,
zamierzał w badaniach nad duszpasterstwem sięgnąć do ojców Kościoła i szukać
tam inspiracji i wzorców dla duszpasterstwa naszych czasów. Dotychczas
dziedzina ta jeszcze nie była opracowana. Udaliśmy się na konsultację do
patrologa, ks. prof. F. Drączkowskiego, autora Patrologii. To on
wskazał, że Homilie na Ewangelie Grzegorza Wielkiego nie zostały jeszcze
opracowane pod kątem duszpasterskim. Stąd myśl sięgnięcia do Grzegorza
Wielkiego, konkretnie do jego Homilii na Ewangelie. Tak zrodził się
temat pracy: „Program pracy duszpasterskiej papieża Grzegorza Wielkiego w
świetle ekshortacji pastoralnych zawartych w XL Homiliarum in Evangelia”.
Czy zamierza Ksiądz kontynuować dalej pracę nad
Grzegorzem? Jakie są plany „młodego naukowca”?
Na pewno tak. Mam już napisany artykuł przedstawiający
program pracy duszpasterskiej Grzegorza Wielkiego. Noszę się też z zamiarem
opracowania siedemnastej homilii z Homilii na Ewangelie, skierowanej do
duchownych. Także zamierzam przybliżyć i przedstawić Księgę reguły
pasterskiej Grzegorza Wielkiego. Warto podkreślić to, że jest to pierwszy
podręcznik duszpasterstwa. Pomimo upływu tylu wieków – ciągle aktualny.
Czy praca nad Grzegorzem Wielkim pomogła Księdzu w
pracy duszpasterskiej w parafii?
Nie tylko praca nad św. Grzegorzem, ale przede
wszystkim studia nad duszpasterstwem dały mi wiele. Natomiast sam Grzegorz
Wielki wywarł istotny wpływ na moje życie, pomógł mi zdecydowanie poukładać i
ustawić moją filozofię życiową i hierarchię wartości.
Czy dysertacja wzbudziła zainteresowanie środowiska
naukowego KUL-u?
W dziedzinie duszpasterstwa jest to temat nowy. Sądzę,
że może wzbudzić zainteresowanie i zachęcić innych do podobnych badań. Jest
przecież wielu ojców Kościoła, których poczynaniom duszpasterskim warto byłoby
się przyjrzeć.
Gratuluję Księdzu doktoratu, gratuluję wytrwałości.
Życzę dalszych sukcesów na polu naukowym i nie tylko. Życzę pełnej satysfakcji
i realizacji planów.
Rozmawiał Zbigniew Żurowski